Scarred Lands Campaign Site
Withered Flowers
by Patryk Adamski (Ruemere)

Kroniki...

Opowieść Cinnamon sesja czwarta

Mithril, 23 dzień miesiąca Caen'd'noir, 7658 p.w.

Do
Matki Przełożonej
Konwentu Żeńskiego
Służebnic Madriel
178 Non'd'veir
Vera Tre.

Wielebna,

Wydarzenia kilku ostatnich dni skłoniły mnie do zastanowienia nad umiejętnością ludzkiego współczucia i naturą altruizmu. Oto bowiem przyszło mi wykrwawić się na śmierć w jednej z tych zapomnianych przez elfy i Boginię wiosek. Poległam w nierównej walce z proudem ja i dwóch moich towarzyszy podróży, ludzi z Legionu Pawia. Im udało się przeżyć tę potyczkę, mnie- nie. O przyczynach i konsekwencjach spotkania z proudem i jego kompanami pisałam Ci szczegółowo w poprzednich swoich listach. Tym razem więc ograniczę się do podkreślenia, że poległam w walce ku chwale Madriel, w wypełnianiu miłej jej misji zniszczenia artefaktu, wykonanego z kości Tytana, imienia którego zapewne się domyślasz. Pogodzona ze śmiercią nie żałowałam, że rozstaję się ze światem. I wtedy los zgotował mi niespodziankę. Oto bowiem dwóch z trzech moich kompanów pilnowało moich doczesnych szczątków przed rozgrabieniem czuwało nad tym, aby moje ciało przetransportowano na statku do Mithril a wreszcie poprosiło, aby w uznaniu ich zasług obdarzono mnie drugim życiem. Tak też się stało. Zajęto się mną pieczołowicie i troskliwie. Z wiadomych nam źródeł wiem, że miałaś już wieści o szczegółach moich powtórnych narodzin i że Siostry miały okazję podziękować za ten dar jego ofiarodawcom. Zatem pozostaje mi wyjaśnić że tymi, wobec których mam chcąc czy nie dług wdzięczności są ludzie. Młody palladyn Gabriel i czarnoskóry Guillermo, człowiek miecza i pustyni. Co do palladyna- miejcie na niego baczenie, bowiem jego zapał i ambicja dokonania rzeczy wielkich mogą go zaprowadzić bardzo daleko. Lub też strącić bardzo nisko. Jednakże taka jego postawa, prosząca w zamian za jego zasługi o coś raczej dla kogoś innego niż dla siebie, była dla mnie tyleż zaskakująca co zrozumiała. Drugi zaś z nich ( ma zadatki na świetnego wojownika; być może szpiega ) poprzestał na zaskoczeniu mnie. Nie rozumiem takiej postawy ludzi, ale doceniam ja i szanuję. Jak uczy Reguła, spłacę teraz swój dług wobec nich obu.

Grupa nasza jest azylem dla jeszcze jednego jej członka, ludzkiego złodzieja imieniem Alif. Mam wrażenie, że uczy się szybko. Kiedy nauczy się, jak ukraść posąg Vaer'na z cokołu na środku świątyni bez zwracania przy tym na siebie uwagi gryfonów i litche- nie omieszkam was zawiadomić o tym, że został oszlifowany jasny klejnot w różańcu występku. Na razie obserwuję go bacznie.

Mój dług zapisano nie tylko w talii przeznaczenia, pomiędzy kartami Gabriela, Guillermo i Alifa ( który starał się zatrzymać uciekające ze mnie z każdym oddechem życie ). Dar moich powtórnych narodzin uczynił mnie dłużniczką drugiego z moich dobroczyńców, którego przecież dobrze znasz. Tak, tak- sam Czcigodny wezwał mnie do siebie wraz z reszta towarzyszy i wysłał cztery dni drogi od Mithril. Leży tam mała wioska, której imienia nie znają ani Bogowie, ani Tytani. Wyruszamy tam niezwłocznie zbadać sprawę nieznanej zarazy, która dręczy jej mieszkańców. Ich dolegliwości, jakkolwiek prozaicznej natury i poddające się leczeniu naszych współbraci w wierze, powracają jednak uporczywie, najsłabszych z nich doprowadzając do śmierci. Zastanawiam się, czy to przypadkiem nie jakiegoś rodzaj klątwa, rzucona bardziej na miejsce niż Madriel ducha winnych mieszkańców. Czas pokaże.

Wyruszamy więc. Czcigodny przyłączył do nas dodatkową osobę. Nekromantę z Hollowfaust. Ma on dyplomatycznie poprawiać wizerunek Hollowfaust w świecie poprzez wyciągnięciu na stopę jeśli nie towarzyską, to dobrosąsiedzką stosunku między Hollowfaust a Mithril. Oprócz tego wydaje się dysponować pewna wiedzą praktyczną z dziedziny podstaw ludzkiej medycyny, co może być przydatne w rozwiązywaniu problemu mieszkańców owej wsi. Ludzkie miasta, ludzkie problemy. I nekromanta ludzki. Tylko jakiś taki... gładki. Jak na człowieka wyjątkowo czysty. I zastanawiająco dobrze odziany. Tadhg obejrzał nas sobie wszystkich od stóp do głów. Ja na oglądanie jego ( oraz całej reszty ) mam zdaje się kilka ładnych dni. Co najmniej.

Stosownie do Twego życzenia wkrótce napiszę do Ciebie znowu, relacjonując moje postępy w sztuce leczenia. Oraz w sztuce posługiwania się łukiem, którą zupełnie niespodziewanie i nieomalże bezwolnie zaczęłam ostatnio doskonalić.

Oby Madriel zachowała Ciebie, Wielebne, oraz cały Konwent w dobrym zdrowiu i dostatku. Niechaj świece wiecznie płoną przed Jej świętym obliczem.

Starsza Adeptka
Cinnamon Cayenne.

Tu kończy się pierwszy list Cinnamon.
 

Na początek?