Scarred Lands Campaign Site
Withered Flowers
by Patryk Adamski (Ruemere)

Kroniki...

Wspomnienia Cinnamon sen na jawie #1

Przed i pomiędzy sesjami: Poniższy tekst otwiera serię wspomnień Cinnamon nawiązujących do wydarzeń, poprzedzających jej dotarcie do Mithril.

***

"Cinnamon, sprawdzisz to?..."- dwie pary oczu wpatrują się we mnie z oczekiwaniem. Wstaję z westchnieniem i odmierzam długimi, pewnymi krokami zgęstniałą wokół mnie, wyczekującą ciszę, mrucząc inkantację Czytania Magii. Co to w ogóle za pomysł, przychodzić tutaj we trójkę? Ale Nuez był, jak zwykle, pewny siebie i trafności swoich pomysłów. Stał teraz za Anadriel, z mieczem przewieszonym przez plecy "bo w ten sposób ma się wolne ręce". Po co, u miłosierdzia Madriel, wojownikowi wolne ręce? Potrząsam głową, odpędzając retoryczne przecież pytanie, co-Ty-Cinn-wiesz-o-wojownikach, wyciągam rękę, przesuwam nad runami które, posłuszne mojej mocy, rozjarzają się słabym, niebieskawym blaskiem pod moimi palcami. Czy gdyby magia nie była taka ładna, też by mnie tak cieszyła z każdym rzuconym zaklęciem?- zastanawia się nad tym gdzieś podświadomie estetka we mnie. Odwracam lekko głowę.

"Droga wolna, możesz iść majstrować przy zamku, Driela"- mówię półgłosem. Filigranowa złodziejka (chociaż upiera się, żeby mówić o niej per "artystka") przeciska się zręcznie koło mnie, muskając rdzawą czupryną moje nagie ramię. "Kiedyś zginiesz przy robocie, jak zaczepisz o pułapkę tymi kłakami"- przypominam sobie, co powiedział Nuez, kiedy odrosły jej już włosy. "Kiedyś wszyscy zginiemy przy robocie i pójdziemy prosto do piekła! Oprócz Cinn; ona ma kontrakt na miejsce u Madriel"- odcięła się wtedy Anadriel tym swoim niskim, schrypniętym głosem, tak bardzo nie pasującym do całej reszty jej osoby. "Prawda, Cinn?"

Prawda?

 

"Thyme, co to jest śmierć?" - mam dwadzieścia lat i zadzierając głowę, patrzę na starszego brata. Mój ukochany, najmądrzejszy, starszy brat, moje dopełnienie, które zaczyna się dokładnie tam, gdzie kończę się ja sama i które swoim końcem określa miejsce mojego początku. Wiele lat później, kiedy będę umierać po raz pierwszy rozpaczliwie, kurczowo uchwycę się tego wspomnienia- gałązek deszczu na szybach, delikatnego zapachu piżma, poważnego spojrzenia brata.

"Myślę, że koniec i początek drogi, en'nii. Ani trochę więcej. Ani trochę mniej."

 

"...Ani trochę więcej- dokładnie siedem minut!"- dodaje bardka, obrzucając Nueza badawczym spojrzeniem. "Pojąłeś, czy powtórzyć w hollowfaustańskim?". Nuez pochyla głowę, przechodząc przez wprawnie otwarte drzwi. Patrzę na Anadriel pytająco a ona potrząsa głową, aż brzęczą wszystkie jej kolczyki. "Daj mu się wykazać; wiesz, jaki on jest"- podkreśla absolutnie zamierzoną ironię płynnym gestem szczupłej dłoni. Cicho brzęczą bransolety. "Wiesz, nie znam się na złodziejstwie, tylko na klepaniu pacierzy, ale czy przypadkiem w Twoim zawodzie strojem roboczym nie jest brak biżuterii?"- uśmiecham się do niej, a ona w odpowiedzi pokazuje mi język.

Czekamy. Całą wieczność.

Gdzieś daleko powoli otwierają się granatowe oczy, poznaczone złotymi cętkami inteligencji.

"Cinnamon, sprawdzisz to?..." - pięć par oczu wpatruje się we mnie z oczekiwaniem. Wstaję z westchnieniem i odmierzam długimi, pewnymi krokami zgęstniałą wokół mnie, wyczekującą ciszę.

Na początek?