Scarred Lands Campaign Site
Withered Flowers
by Patryk Adamski (Ruemere)

Kroniki...

Cień przeszłości: Po bardzo cienkiej belce

Kaplica Świętej Thessyny, przed portalem do Quaan, 20 Hedrota

Guillermo kurczowo chwycił się deski i przywarł do niej z całych sił, niczym leniwiec. Wisiał ileś tam stóp nad skałami, o które rozbijały się fale, na środku drogi między pustką a sypiącą się kapliczną wieżą. Nadwerężone wybuchem kamienie lada chwila mogły osunąć się w przestwór wód, a belka z przyczepionym doń Guillem mogła pomknąć w dół na spotkanie ostrych wierzchołków wystających z piany jak szczęki mitycznego monstrum. Roztrzaskałby się. Zaczął wrzeszczeć.
- Taaaaaadhg!!! Nie dam rady! Kurwa, mamusiu, nie dam rady! Aaaaaa! Zabierz mnie stąd! Aaaaaa! - ryczał.
- Spokojnie, nic ci nie będzie. Rzucę na ciebie kamienną skórę. Nawet jak zlecisz, nic ci się nie stanie. Nawet się nie potłuczesz.
- Tak, naprawdę? Nie chrzanisz? - wielki wojownik trzymający się kurczowo deski łypnął podejrzliwie na nekromantę.
- Serio - Tadhg podpełzł na klęczkach do Guillerma na wyciągnięcie ręki, po czym "rzucił" na niego czar.

Guillermo, czując przenikającą go moc, ruszył noga za nogą i ręka za ręką w stronę magicznych światełek Tadhga, wskazujących miejsce, gdzie ponoć znajdował się portal do innego świata; tak przynajmniej twierdził mag do spółki z kapłanką. "A jeżeli to oszustwo, podróż w jedną stronę?" przemknęło mu przez myśl. Za późno. Nie było mowy, by pokonywał z powrotem drogę nad otchłanią. Pozostało mu tylko wyciągnąć rękę w stronę portalu. Wyciągnął rękę najdalej jak mógł, stracił równowagę i runął niezgrabnie w pustkę, gdzie ponoć były wrota do innego wymiaru.

Z wrzaskiem plasnął w wilgotne błoto pokryte kępkami wyschłej trawy.

Na początek?